Próbował nie raz szczęścia y odmiany,
Lecz o tem inszy wyrok beł na niebie
Y do Egiptu udał się wygnany,
Gdzie mu król beł rad y wziął go do siebie.
Ważył go równo z przednieyszemi pany,
Aby go potem w swey użył potrzebie,
Myśląc się nie dać więcey rozpościerać
Y chrześciany w Palestynie wspierać.
Lecz pierwey, niż im woyną odpowiedział
Y niż się ruszyć miał do Palestyny,
Za iego wolą służbę przypowiedział
Soliman zbóycom arabskiey krainy.
A w tem kiedy król w swem Egipcie siedział
Y lud azyiski y zbierał Murzyny —
Soliman łatwie uiął chciwe żądze
Łakomych zbóyców, za iego pieniądze.
Tak będąc wodzem u nich, tyran srogi
Po ziemi iudzskiey wielkie czynił szkody
Y wszystkie w koło opanował drogi,
Które z obozu szły do morskiey wody.
A maiąc w sercu boyce y ostrogi
o pomsty: pamięć swoiey świeżey szkody —
Więtsze iuż rzeczy myśli na czas przyszły,
Ale ieszcze ma wątpliwe zamysły.