Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/295

Ta strona została przepisana.
14.

Potem precz bieży y twarz swoię kryie
W owego postać, co niesie nowinę
Y w Ieruzalem wchodzi, kiedy biie
Po zeszciu słońca ostatnią godzinę.
Idzie, a wszyscy wyciągaią szyie,
Ona królowi nocnego przyczynę
Naścia na obóz, więc y czas powiada,
Znaki y hasła arabskie wykłada.

15.

Iuż noc czarnawe rozwiiała włosy,
Czerwieniało się niebo niełaskawe,
A ziemia smętna, miasto chłodney rosy,
Puszczała pary straszliwe y krwawe;
Z szumem y z wichrem poszły na niebiosy
Podziemne dziwy y larwy plugawe,
Wypuścił Pluton wszystkie ćmy y mało
Duchów piekielnych w Abissach[1] zostało.

16.

Przez tak straszną noc, srogiey pełną grozy,
Arabowie swe woysko prowadzili,
A gdy w pół biegu noc swe lotne wozy
Tam postawiła, skąd się nadół chyli —
Pod chrześciańskie podeszli obozy,
Mniey ieszcze ponno, niźli w ćwierci mili,
Gdzie pokarmiwszy, zwycięstwa bespieczny[2],
Tak do nich mówił Soliman waleczny:

  1. Abis (ἀβυσσος) 4, 8, 7; 9, 15, 8; 59, 6 — otchłań.
  2. bezpieczny 20, 108, 3 — pewny; b. całości 15, 63, 7; 18, 10, 8; zwycięstwa 9, 16, 7; bezpieczne słowa 4, 94, 2 — śmiałe.