Za oną raną, za onem wołaniem,
Obróci się nań tyran iadowity:
Przeciął mu zbroię, przeciął puklerz na niem,
Choć siedmioraką skórą beł okryty;
Y w brzuchu mu miecz utopił, że za niem
Wypadła dusza pospołu z ielity:
Mdleye nieborak, a krew na przemiany
To z gęby leie, to z otfartey rany.
Iako na Tatrach[1] dąb nieprzełomiony,
Na gniew Iowiszów długi wiek niedbały,
Gdy go nąkoniec wściekłe Aquilony
Wywrócą — wali za sobą las mały:
Tak y ten poległ; a z oboiey strony
Kupami trupy na koło leżały.
Z taką cny rycerz umierał ozdobą,
Ciągnąc na on świat tak wielu za sobą.
Kiedy tak serca przykładem y krzykiem
Dodawał swoiem Sułtan niebłagany —
Arabowie też za swem przewodnikiem
Uciekaiące bili chrześciany.
Henryk Angielczyk z Witem Bawarczykiem
Legli od srogiey Dragutowey rany,
Tenże Gilberta y Aryodena
Y Frąca[2] zabił — wszystkich trzech od Rhena.