Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/319

Ta strona została przepisana.
86.

Oczy zemdlone znienagła konały,
Szyia się na grzbiet wywrócona kładła,
Ale choć w śmierci wdzięczność wydawały
Y twarz mu piękną iakąś barwą bladła.
Piersi kamienne w Sułtanie zmiękczały,
Nie iedna mu łza w puł gniewu wypadła.
Ty, Solimanie, płaczesz? coś swoiego
Państwa nie płakał, wszcząt zepsowanego!

87.

A widząc, że krwią świeżą Lezbinową
Nieprzyiacielskie żelazo kurzyło,
Płacz ścisnął w piersiach; a serce surową
Wygnawszy żałość, gniewem się burzyło.
Ciął Argillana tak barzo, że z głową
Żelazo, szyszak y tarcz przepędziło:
On tak wielki raz y tak wielka rana,
Mężnego beła godna Solimana.

88.

Mało miał na tem, ale między kości
Pcha nieżywego mieczem pomsty chciwem,
Iako pies wściekły od nieznanych gości
Ciśniony kamień — kłem kąsa gniewliwem.
O! niepotrzebna pociecho w żałości,
Mścić się nad ziemią y trupem nieżywem!
Ale tem czasem Goffred nie próżnował
Y na Araby śmiele następował.