Co przednieyszy się wodzowie ziechali.
Lecz Boemunda samego nie było;
Iedni w namieciech y polu zostali,
Wiele ich w mieście Tortozie stanęło.
Potym w dzień święty w radę się zwołali,
[A czoło to tam pierwszych panów było]
Tam Goffred, y w twarz poważny y w mowę,
Takową do nich uczynił przemowę:
„Zacni Rycerze, od Boga obrani,
Abyście wiarę świętą rozmnożyli,
Którzyście łaską Iego warowani,
Tak wiele ziemie y morza przebyli.
Nieprzyiaciele mieczem zwoiowani,
Za czas tak krótki karki nam skłonili.
Iuż skróconemi między narodami
Gramy bezpiecznie swemi chorągwiami.
Nie dlategośmy miłey odbieżeli
Oyczyzny y swe domy opuszczali,
Morzuśmy zdrowia swego wierzyć śmieli,
Na tak daleką woynęśmy iechali —
Abyśmy ten głos tylko lichy mieli,
Żeśmy pogańską ziemię zwoiowali:
Bobyśmy słabey dostali nagrody,
Za krew przelaną, za tak wielkie szkody.