Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/322

Ta strona została przepisana.
95.

Ale kto prawa na boiaźń stanowi?
Kto strach przywiedzie do dobrego końca?
Tarcze y zbroie miecą, chcąc być zdrowi;
Miecz teraz wadzi, co wprzód był obrońca.
Pod miastem wielka przeciw południowi
Dolina leży od zachodu słońca:
Przez tę pogaństwo na zad uciekało,
A proch przed sobą gęstą chmurą gnało.

96.

Kiedy pochyło na dół uciekali,
Srodze ie nasi siekli y pędzili,
Lecz kiedy z dołu w gurę się udali,
Gdzie świeży ludzie na posiłku byli —
Nie chciał Gwelf, aby w górę nacierali
Y kazał, aby daley nie gonili.
Tak swe stanowił hufce zagonione,
A król też swoie zbierał rozproszone.

97.

Tem czasem Sułtan czynił, co człowiecze
Y co te ziemskie czynić mogły siły;
Więcey nie może, pot z krwią z niego ciecze,
Bokami robi y tchnie w oney chwili;
Iuż ręką słabo y leniwo siecze,
Tarczy mu dźwignąć mdłe nie mogą żyły,
Miecz nie tnie, ale tłucze — iako stępy,
Tak ostrze stracił y tak został tępy.