A choć się w bitwie bardzo beł zmordował,
Chocia go rany okrutnie bolały —
Zbroye y hełmu z siebie nie zdeymował,
Ale w niey iechał wszystek on dzień cały.
A kiedy Phebus iasny ustępował
Y chmury nocne światło wyganiały —
Rany powiązał y potem po kęsie
Owocu z palmy ręką chorą trzęsie.
Tam nakarmiony daktyły onemi,
Radby się przespał, radby się położył
Y tak na trawie y na gołey ziemi
Układł się, a tarcz w głowy sobie włożył;
Lecz za ranami osurowiałemi
Ból mu doymował, ból się barzo srożył
Do tego wnętrzni gryźli go sępowie:
Żal y gniew w sercu y w strapioney głowie.
A gdy iuż beło cicho z każdey strony
Y noc się beła dobrze nachyliła,
Przykre kłopoty — trudem zwyciężony —
Y troskę uśpił, która go trapiła.
Mdły iednak beł sen, którego zasłony
Y oko y myśl błędna przechodziła,
Atoli usnął y usnąwszy — nowy
Dźwięk mu taki brzmiał głośny koło głowy: