Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/332

Ta strona została przepisana.
23.

Y źle nabyte państwo y kradziony
Łup gwałtem wydrze mocą swoiey broni
Tak, że ostatków — wodą otoczony
Wysep y morze ledwie mu obroni.
Ten ze krwie twoiey ma być urodzony!“
Soliman na to wzrok wesoły skłoni:
„Szczęśliwy — prawi — że mu to gotuie
Niebo!“ Część zayrzy, a część się raduie.

24.

Dołożył tego: „Niech się szczęście stawi,
Lub źle, lub dobrze, na mnie nie utyie!
Moie mię serce y ta ręka sprawi
Niezwyciężonem, póki dusza żyie.
Pierwey swóy zwykły miesiąc bieg zostawi,
Pierwey go chybi, niźli mię pożyie!“
To mówiąc, wszystek aż do samych kości,
Płomieniem spłonął ognistey śmiałości.

25.

Tak rozmawiaiąc, przyśli lotnem wozem
Nad chrześciańskie prawie stanowiska,
Gdzie pełne trupów pod samem obozem
Pola widzieli y poboiowiska.
Zmartwiał od żalu, ciężkiem tleniony mrozem,
Na gęste trupy Sułtan patrząc z bliska
Y na leżące swoie między niemi,
Przedtem — tak straszne — chorągwie po ziemi.