Z obłoku patrzą oni dway mężowie,
A ich [iaki cud] wszyscy nie widzieli,
Oni zaś wszystko — y słowo po słowie
Tak iako trzeba, obadwa słyszeli.
Król naprzód począł: „Zaprawdę, synowie.
Dzienieśmy wczora nieszczęśliwy mieli,
Ten nam powątlił y pomieszał rzeczy,
Sama nadzieia w egipskiey odsieczy.
Ale widzicie, co się z nami dzieie
W tak niebespiecznem y w tak krótkiem czesie[1],
Egipskie barzo daleko nadzieie,
Przeto niech każdy radę na to niesie“.
W tem szmer cichy wstał, iako kiedy wieie
Wolny wiatr y szum w gęstem czyni lesie,
Ale szmer ucichł, kiedy wstawszy z ławy
Cyrkaszczyk począł mówić do tey sprawy:
„Zawżdy, o królu, są odmienne nieba
Y szczęcie różnie koło swe prowadzi,
Lecz o to pytasz, na co nie potrzeba
Naszego zdania: żaden tu nie radzi.
W samych nam sobie mieć nadzieię trzeba,
Bo się na sobie samo męstwo sadzi;
W to się ubierzmy, zdrowia odżałuymy
Y nie więcey ie, niż trzeba, miłuymy.
- ↑ w czesie zamiast: w czasie, (analogicznie do las w lesie).