Sam go nie witał Argant y gniewliwy
Stał nienawiścią dawną przerażony:
Iako lew kiedy leży, a straszliwy
Wzrok miece na te y na owe strony;
Orkan też nie śmiał weyrzeć nań lękliwy,
Ale wzrok w ziemię wlepił zamyślony.
Tak tam na on czas obadwa królowie
Y oni w radzie zostali panowie.
Goffred tem czasem kończył swe zwycięstwo,
Goniąc pogaństwo, które uciekało;
To odprawiwszy, swoie grzebł żołnierstwo,
Które na placu pobite zostało.
Potem obwołał, aby się rycerstwo
Do iutrzeyszego szturmu gotowało.
O mury swoie boią się poganie,
Widząc przyprawy, które czynią na nie.
A iż znał rotę onę niezwalczoną,
Co go na on czas w bitwie ratowała,
Z miłych przyiaciół swoich zgromadzoną,
Które mu była Armida pobrała;
Gdzie był y Tankred, którego za broną
Mocnego zamku w więzieniu chowała —
Sam z pustelnikiem y co z bacznieyszemi
Zostawszy tylko, tak rozmawiał z niemi: