A iako Bóg chciał, na tey drodze z nami
Bohater Rynald potkał się z przygody;
Który wielkiemi nowemi dziełami
Między różnemi wsławił się narody
Y bił się mężnie z naszemi stróżami,
Aż ie pogromił. Takeśmy swobody
Miłey — za i ego dzielnością — dostali.
A w zbroieśmy się ich poubierali.
Y ia sam y ci wszyscy go widzieli:
Znać go po samem złożeniu kopiey,
Plotki to, co tu o niem powiedzieli!
W tey mierze mowie nie wierzcie niczyiey.
Zdrów dobrze y szedł — iakośmy słyszeli —
Trzeci dzień temu do Antyochiey
Y swoię tu gdzieś zbroię ukrwawioną,
Od nieprzyiaciół zrzucił posieczoną“.
Tak mówił, a w tem w niebo oczy obie[1]
Podniósł pustelnik nabożeństwem tkniony,
Nie iednę barwę y twarz miał na sobie:
Ieden raz blady, drugi beł czerwony.
O, iako się zdał poważny w osobie,
Gdy pełny Boga umysł zachwycony
Między Anyoły niósł, gdzie przyszłe rzeczy
Y wiek potomny poymował człowieczy!
- ↑ obie oczy dualis; por. P. VI, str. 175, zwr. 4.