Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/37

Ta strona została przepisana.
35.

Iaśnieysze w on czas nadzwyczay rumiany
Słońce dzień miało, kiedy z promieniami
Nowego światła równo lud wybrany
Pod rozwitemi wyszedł chorągwiami.
Każdy, iako mógł, naystroiniey ubrany
Ukazował się tam, gdzie nad łąkami
Stał w mieyscu Hetman, przed którym ochotne
Mijały roty iezne y piechotne.

36.

Myśli, łakomych lat nieprzyiaciółki,
Wierne wszytkich spraw stróże y szafarki,
Zdarzcie, abym mógł rotmistrze y półki
Wszytkie przypomnieć; od was te podarki.
Niech z nieśmiertelną sławą maią spółki,
Niech im nie szkodzą zazdrościwe Parki.
Ozdóbcie iężyk móy z skarbu waszego
Tem, coby trwało do wieku późnego.

37.

Francuzowie się wprzód okazowali,
Ugon królewski brat był wódz nad niemi;
Których na wyspie rotmistrze zbierali
Między czterema rzekami możnemi.
Skoro zszedł Ugon, Starszego obrali
Klotareusza, głosami zgodnemi,
Któremu tylko na tem samem schodzi:
Królestwa nie ma, choć się na nie godzi.