Piękna Zophia z Bertoldem go miała,
A pierwey ieszcze, niźli go odięto
Mamce od piersi, co go piastowała
Do Matyldy go na chowanie wzięto.
Ta mu królewskie wychowanie dała
Y mieszkał przy niey dotąd, aż poczęto
W ogromny bęben bić na wschodzie słońca,
Ten w niem chętną myśl przeraził do końca.
Ieszcze w piętnastem spełna nie był lecie,
Gdy uciekł z domu y szedł do przewozu
Morz’ Egeyskiego[1] y błądził po świecie,
Aż naostatek trafił do obozu.
Czemu go zacni nie naśladuiecie
Wnukowie? nie chciał długo w miękkiem łożu
Gnuśnieć y nie miał nic na gębie prawie,
A iuż trzeci rok na rycerskiey sprawie.
A kiedy się iuż iezda popisała,
Raimund z Tolozy następował, który
Gdzie się Garona w ocean wmieszała,[2]
Zbierał piechotę z pireneyskiei góry.
Cztery tysiące było ich bez mała;
Na niepogody twarde noszą skóry,
Nazchwał są duży y zbyt pracowici,
Wszyscy świetnemi zbroiami okryci.
- ↑ Morz’ Egeyskiego zamiast: Morza Egeiskiego (podobnie w przekładzie Orlanda Szalonego Ariosta). Apostrofowanie i ściągnięcie dwóch samogłosek w jednę, na wzór języków romańskich, próbował do polszczyzny wprowadzić P. Kochanowski. Próba śmiała i piękna, pozostała bez skutku.
- ↑ Trzeci wiersz tej strofy poprawiony według Erraty umieszczonej na końcu pierwszego wydania. W innych wydaniach, które Erraty nie uwzględniły, brzmi on:
Tam gdzie Garona w ocean wpadała.