Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/49

Ta strona została przepisana.
71.

Nazaiutrz, kiedy pochodnie zażegał
Y światło Phebus miotał z swego wozu,
Dźwięk trąb krzykliwych, który się rozlegał,
Y głośnych bębnów — poszedł do obozu.
Nie tak rad grzmieniu, skąd nadzieią sięgał
Dżdża nędzny oracz zgorzałomu zbożu:
Jako ci byli radzi y weseli,
Kiedy woienne muzyki słyszeli.

72.

Wszyscy tem więtszą chęcią pobudzeni,
Iako napręcey się poubierali
Y do rotmistrzów swoich zgromadzeni.
Zbroyno przed nimi się ukazowali.
Potem w piękny szyk od wodzów sprawieni,
Proporce piękne na wiatr rozwiiali,
Wielką hetmańską chorągiew wnet potem
Rozwito, krzyżem przetykaną złotem.

73.

Wtym słońce wyżey coraz postępuiąc,
Promienie na świat rozciągało swoie
Y oczy blaskiem uraźliwym psuiąc,
Płomień od świetney wyciągało zbroie,
A ogniem iasnym powietrze farbuiąc.
Swietnieysze się bydź zdało tyle troie;
Chrzęst lśniących się zbróy, krzyk wesołych koni
Ogłusza pola y wiatr lekki goni.