A kiedy iuż tak między Chrześciany
Nie naleziono, choć szukano wszędy,
Dobrze się nie wściekł tyran rozgniewany,
Chce się mścić srodze, zrzuca wszytkie względy;
Niech będzie, co chce, zaraz lud wybrany
Roskazał tracić przez swoie urzędy:
„Kiedy miecz — prawi — żadnego nie minie,
Y niewiadomy złodziey pewnie zginie.
By tylko winny wziął swoie karanie,
Niechay się żaden niewinny nie żywi!
Ale co mówię, wszyscy chrześcianie
Winni y wszyscy iednakowo krzywi.
A choć tę kradzież źle wkładaią na nie,
Za to niech giną, że nam nie życzliwi.
Przeto y ogniem y ostrem żelazem,
Do szczętu wszytkich niech wygładzą razem“.
Te iadowite tyrańskie powieści
Rozniosły się wnet między lud ubogi,
Wszędzie płacz męski, wszędzie krzyk niewieści,
Wszytkich przeiął strach bliskiey śmierci srogi.
Zapomnieli się prawie na te wieści,
Uciekać nie masz nigdzie żadney drogi,
Ale skąd się mniey nędzni spodziewali,
Ztąd utrapieni ratunku dostali.