W tem usłyszawszy, że iuż lud wybrany
Po wszytkiem mieście kazano mordować,
Poczęła myślić, aby chrześciany
Mogła od śmierci gotowey zachować;
Męstwo ią y wstyd ruszał na przemiany:
To podbudzało, ten ią chciał hamować.
Wygrało męstwo, owszem szło zgodliwe,
Bo wstyd był mężny, a męstwo wstydliwe.
Sama pobiegła, a swey nie zakryła
Gładkości, ani iey też wystawiała:
Płaszczem się wszystka do ziemie okryła,
Oczy wstydliwe sama w się zebrała,
Niewiedzieć, ieśli chcąc się ustroiła,
Ieśli umyślnie stroiów zaniedbała.
Lecz zaniedbaną gładkość y postawę
Stroiła miłość y niebo łaskawe.
Wszyscy w nię patrzą, wszyscy utopieni
W iey twarzy, a ta ani ruszy okiem.
Przed królem stanie y twarzy nie zmieni,
Chocia ią trwoży zagniewanem wzrokiem.
„Nie sroż się — prawi — prosiem utrapieni,
A z twym się zadzierż, o królu, wyrokiem,
A ia winnego oddam ci do ręki,
Którego wyday na iakie chcesz męki“.