Na męstwo śmiałe, na niespodziewany
Piorun cudowney y świetney gładkości,
Zmiękczył się zaraz tyran rozgniewany,
Wziął wzrok łaskawszy, złożył z okrutności.
Wpadłby był w miłość, by był nie trzymany
Od swey srogości y od iey twardości;
Lecz płocha gładkość y nieokrócone
Serce ponęty maią podrzucone.
Ieśli tyrana miłość nie ruszyła,
Poruszyło go pewnie spodobanie:
„Chcę — prawi — abyś winnego odkryła,
Niech będą wolni twoi chrześcianie“.
Ona tem śmieley przedeń wystąpiła:
„Nic nie zataię na twe roskazanie,
Iam winna, królu, iam obraz ukradła,
Karz mię, iako chcesz, bom śmierci podpadła“.
Tak pospolitey śmierci swą osobą
Zabiegła y kaźń sama wzięła na się.
O piękne kłamstwo, która prawda z tobą
Może porównać? Niewie w onym czasie,
Co czynić tyran; sam się biedzi z sobą,
Łagodniey nad swóy zwyczay pyta zasię,
Aby mu prawdę własną powiedziała,
Kto z nią był y zkąd radę na to miała?