Krótkiemi starzec dawał sprawę słowy
Na wszytko, o co Klorynda pytała,
Domyślała się zaraz z iego mowy,
Że on y ona winy w tem nie miała.
Gdzieby królewski on wyrok surowy
Nie był zniesiony, o co prosić chciała —
Tak tuszy, że ich odbić gwałtem zdoła,
Przymknie się bliżey y na katy woła:
„To wam powiadam, abyście z więźniami
Temi poczynać nic daley nie śmieli,
Aż króla uyźrzę, a uznacie sami,
Że stąd kłopotu nie będziecie mieli“.
Ostremi słowy zięci y groźbami,
Tak, iako chciała, uczynić musieli.
To opatrzywszy daley poiechała,
Y króla, w drodze do siebie, potkała.
„Jam — pry — Klorynda, ieśli kiedy moie
Imie, o królu, słyszałeś mianować;
Przyiechałam tu, aby państwo twoie
Y spólna wiara mogła się ratować.
Miła mi woyna y surowe boie,
Chceszli mię w mieście y w murzech spróbować,
Chceszli y w polu, na wszytkom gotowa“.
A król iey na te odpowiedział słowa: