Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/88

Ta strona została przepisana.
95.

Nieprzyiaciel się zaraz z posła staie;
Lub źle, lub dobrze — nie słucha wywodów,
Nie myśli, nie dba, ieśli w tem zwyczaie,
Y prawo wszytkich urazi narodów.
Spiesznie poiezdża, ciemney nocy łaie,
Ierozolimskich kwapiąc się do grodów[1],
Srodze mu przykre namnieysze mieszkanie,
Ale y Alet iuż się skarży na nie.

96.

Noc była cicha, wiatry ubłagane[2]
Nie ruszały się y odpoczywały;
Zwierzęta wszytkie za dnia spracowane,
W iamach y w lesiech sen odprawowały;
Ptastwa złotemi pióry malowane,
Po swoich gniazdach sobie wytychały,
Y pod cichego milczenia zasłoną,
Trzymały pamięć we śnie utopioną.

97.

Ale y Goffred y mnieyszy wodzowie,
A zgoła wszyscy prawie nic nie spali,
A Ieruzalem tylko maiąc w głowie.
Ranego świtu z ochotą czekali.
A kto wymówi, a kto to wypowie,
Iakoby radzi miasta doiechali?
Coraz iutrzenki złotey wyglądaią,
A leniwemu dniowi wszyscy łaią.

KONIEC PIEŚNI WTÓREY.
  1. Ierozolimskich kwapiąc się do grodów
    przestawienie zamiast: kwapiąc się do ierozolimskich grodów (porównaj pieśń I, str. 8, zwr. 2; str. 15, zwr. 25 itp.).
  2. błagać 2, 84, 4; 96, 1; 4, 95, 2; 8, 61, 8 — miękczyć, uśmierzać.