Roztropny Hetman umie ich sprawować,
Słodkie wędzidło ochocie obiera:
Łatwiey szaloną Wisłę[1] nakierować,
Kiedy swe wszytkie wody w kupę zbiera;
Łatwiey wiatr wstrącić, łatwiey go hamować,
Gdy Krępak[2] z lasów wysokich odziera.
Kto za kim iść ma w drodze — ukazuie,
Sam wszystkich w hufce dzieli y szykuie.
Tak spiesznie iadą, że się im tak zdało,
Iakoby sobie skrzydła przyprawili;
Iuż się też słońce do południa miało,
W którey więc bywa naygorętszey chwili,
Kiedy się Święte Miasto pokazało,
Mało co daley, niźli w równey mili.
Wszyscy wesołe krzyki wypuszczaią,
A Ieruzalem pożądne witaią.
Tak pospolicie żeglarze bywali,
Którzy czas długi, przez morskie bałwany,
Pod cudzem niebem, tam y sam, pływali
Przez różne wiatrów szalonych odmiany —
Kiedy nakoniec, nędzni, oglądali
Miłą oyczyznę y dom pożądany,
Wzaiem go sobie palcem ukazuią,
Y przeszłych więcey niewczasów nie czuią.