Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/96

Ta strona została przepisana.
20.

Tankred mu dzieją; gdzieżbym to tak była
Szczęśliwa kiedy, żebym go dostała.
Ale — żebym się nad nim napastwiła —
Żywegobym go raczey rada miała.“
Taką iey mowę obracało siła
Inaczey, niźli ona rozumiała.
Z płaczem zmieszała te ostatnie słowa,
Srogiem zagrzana ogniem białagłowa.

21.

A w tem Klorynda, widząc przeciw sobie
We wszytkim biegu rzeźwiego ionaka,
Skoczyła także z drzewem w oney dobie,
Chcąc go ugodzić w gębę nieboraka.
Trafili się w łeb y skruszyli obie
Drzewa; iey się sznur zerwał u szyszaka
Y spadł iey z głowy na ziemię, że potem
Błysnęła twarzą y warkoczem złotem.

22.

Oczy się, iako słońce, rozświeciły
Wdzięczne, chocia się była rozgniwała:
Cóż? kiedyby się do śmiechu skłoniły,
Cóż? kiedyby w nich łaskę ukazała.
Nie stóy Tankredzie: onci to wzrok miły,
Ona twarz piękna, coć się podobała,
Kiedyś ią znalazł z trafunku u zdroiu,
Po zbyt gorącem upragniony znoiu.