Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/102

Ta strona została przepisana.
74.

To rzekszy dał znak, a zatem wysoki
Niebieski pałac y gwiazdy zadrżały,
Zadrżała ziemia y Abis głęboki
Y wylękłego oceanu wały;
Grzmiały po stronach pełne wód obłoki
Y nieścigłemi ogniami błyskały.
Ludzie wesołe głosy wypuszczaią,
Y pożądane nadzieie witaią.

75.

Wtem chmury wstały, nie te, które słońce
Z ziemie wyciąga, ale które daią
Łaskawe nieba, kiedy oba końce
Wielkiego łona pełne wody maią.
Noc nagła ciemne rozciąga opońce
Y cienie wiedzie, co dzień wyganiaią.
Deszcz zatem leie, rzeka w pełnem biegu
Bierze posiłki y wychodzi z brzegu.

76.

Iako gdy lecie deszcz w czasy gorące
Spadnie na zboża y na wyschłe sady —
Na brzegu wodne ptactwo świegocące
Czeka y kaczek pierzchliwych gromady,
Y rozciągaiąc na dżdże spadaiące
Skrzydła, skubią się, wdzięczney rosie rady
Y po dolinach, gdzie się wody zbiorą,
Ponurzaiąc się, suche pióra piorą: