Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/119

Ta strona została przepisana.
41.

„Iesteście — prawi — teraz w wielkim łonie
Y wszystkorodney ziemie głębokości;
Kiedyby nie ia [że się to wspomionie]
Musielibyście błądzić w iey wnętrzności.
Uyrzycie wnetże móy pałac przy stronie,
Pełen niebieskiey y dziwney iasności.
Z rodzicówem się pogańskśch urodził,
Alem się przez chrzest — Bóg tak chciał — odrodził.

42.

A nie mniemaycie, aby takie sprawy
Y takie rzeczy działy się przez czary;
Tego mię Ociec uchował łaskawy,
Abym miał czartom oddawać ofiary.
To ustawiczne moie są zabawy:
Badać, iaką moc zioła, iakie dary
Wody y insze rzeczy skryte maią
Y iakiem biegiem planety biegaią.

43.

Ani ia zawsze daleko od nieba
Głęboko w ziemi mam swoie mieszkanie.
Y na Karmelu górze, kiedy trzeba
Y na Libanie moie obcowanie.
Tam ia Iowisza — tak iako potrzeba —
Tam Marsa widzę, y tam patrzę na nie,
Iako się która z biegiem swem odprawi,
Łaskawieli się, groźnoli postawi.