Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/120

Ta strona została przepisana.
44.

To me pociechy, to moie rozkoszy!
Widzę obłoki wielkie pod nogami.
Iako się wiatry rodzą pod niebiosy.
Iako się tęcze maluią farbami,
Iako deszcz y śnieg, iako nocne rosy.
Iako pioruny, wichry z kometami.
Ale zaś — żem tak wielkie rzeczy umiał,
Więcey niż trzeba o sobie rozumiał:

45.

Takem beł zhardział y do takiey chluby
Przyszedłem potem z oney mey godności.
Żem się śmiał [o błąd, o móy rozum gruby!]
Tylko nie równać Boskiey wszechmocności.
Ale skoro mię wasz Piotr wieczney zguby
Zbawił y duszę omył z nieczystości,
Obrócił potem w górę moie oczy
Y dał tępemu wzrokowi pomocy.

46.

Zatemem poznał pierwsze swoie błędy
Y że nasz rozum — cień ku prawdzie wieczney
Y śmiałem się sam z oney moiey wzrzędy
Y z oney pychy głupiey y bezecney.
Iednak pilnuię [acz różnemi względy]
Pierwszey zabawy, ale iuż bespieczny,
Bom się iuż teraz daleko zinaczył:
Bogam za pierwszy cel sobie naznaczył.