Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/127

Ta strona została przepisana.
65.

Ta pieśń y ten dźwięk oney bezbożnice
Znienagła myśli w młodzieńczyku łudził,
Bo zwyciężony głosem swey zwodnice,
Usnął tak twardo — choć się beł nie strudził —
Żeby go beły ani trzaskawice,
Ani grom, ani piorun nie obudził.
A wtem z zasadki Armida złośliwa
Biegła do niego, prętkiey pomsty chciwa.

66.

Y niosła serce wściekłe y zażarte,
Ale uyrzawszy piękny sen y oczy
Wdzięcznego śmiechu pełne, choć zawarte —
[Cóż gdy otwarte? cóż gdy niemi toczy?!]
Zmiękczyła serce na pomstę uparte,
Y podle niego siadła, zbywszy mocy.
Y czuie sama, że ią gniew opuszcza,
Ani chciwego oka z niego spuszcza.

67.

Natychmiast miękką bawełnicę[1] złoży.
Którą mu żywe poty ucierała.
Gorąco — które nań słoneczne wozy
Ciskały — wiatr mu czyniąc, odganiała.
Y [ktoby wierzył?!] swoie skryte mrozy
Ogniem zawartych oczu rozgrzewała.
Tak serce miękczy twarda okrutnica,
Z nieprzyiaciółki — nowa miłośnica.

  1. bawełnica 3, 18, 8; 14, 67, 1; 19, 69, 7; 113, 1 — suknia lub materya bawełniana.