Różey, liliey, którey wysep drogi
Ma w sobie dosyć, nazbierała siła;
Potem z niey łańcuch piękny y chędogi
Y miękki, ale mocny urobiła.
Ten mu na szyię, na ręce, na nogi,
[Którem y teraz związany] włożyła.
Y kiedy twardem snem uśpiony leży,
Wziąwszy go na wóz, po powietrzu bieży.
Miia Damaszku państwa bogatego
Y zamek, który woda w krąg obchodzi;
Ale boiąc się o swego miłego,
W wielki ocean kryiomo uchodzi,
Gdzie pono nigdy od brzegu naszego,
Abo zbyt rzadko — idą prętkie łodzi;
Tam sobie wysep niewielki obrała,
W którem od ludzi daleko mieszkała.
Wysep to mały y niezbyt szeroki.
Co od Fortuny ma swoie nazwisko;
Kędy na przykrei góry wierzch wysoki
Chodziła często na swoie igrzysko.
Tey — przez swe czary — ramiona y boki
Nakryła śniegiem; ale wierzchu blisko,
Głowę iey tylko samę zieleniła
Y ozdobny tam pałac założyła.