Pędzi wiatr żagiel złotem przetykany
Nad przyrodzenie, nad wszystkie zwyczaie;
Około łodzi widać siwe piany
Woda za niemi bita, szum wydaie.
A wtem na słone wiezdżaią bałwany,
Kędy ciekąca woda iuż ustaie.
Y tak się w wielki ocean wmięszała,
Że ani wiedzieć, kędy się podziała.
Ledwie niebieska łódź wielkiego łona
Zaburzonego morza zachwyciła:
Iako nawałność zaraz uśmierzona
Zeszła y chmury pogoda spędziła;
Woda w wysokie góry ułożona
Spadła y tylko grzbiet kędzierzawiła;
Niebo się w barwę tak piękną ubrało,
Że się pięknieyszem nigdy nie widziało.
Na wschód — zadaiąc morzu ciężkie razy,
Od Askalony w lewo kierowała
Y iuż obfitey blisko beła Gazy,
[Gdzie przedtem swóy port stara Gaza miała,
Ale uroszwszy potem z cudzey skazy,
Miastem bogatem y możnem została].
Po brzegach ludzi tak wiele chodziło,
Że ledwie piasku więcey na nich było.