Ty, o Gołębiu napierwszy — wysoki
Swóy maszt nowemu ukażesz Polowi;
Że chód sto skrzydeł, choć ma wzrok stooki
Wieść ledwie twemu wydoła lotowi.
Niech Bacha niesie z Alcydem w obłoki,
O tobie dosyć przyszłemu wiekowi,
Że trochę dotknie. Ta trocha odkryie
Wieczney pamięci godne historyie“.
Tak mówi; a łódź słone wały porze,
A sztyr na zachód w biegu obracała.
Y iako przed nią dzień zapada w morze,
Y iako za nią wychodzi, widziała.
Y właśnie w ten czas, kiedy złote zorze
Piękna iutrzenka światu ukazała.
Czarnawą górę z daleka uyrzeli,
Która obłoki ostrą głową dzieli.
Uyrzeli daley, gdy się przybliżyła
Łódź daley pod nię y zginęły chmury:
Że śrzodek miąższy miała, wierzch ostrzyła.
Na kształt piramid. Z niewidomey dziury
W niebo gęstemi dymami kurzyła,
Iakie widamy u Sykulskiey góry.
Która tę własność, to ma przyrodzenie,
Że w dzień dym puszcza, a w nocy płomienie.