Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/144

Ta strona została przepisana.
35.

Potem mniey przykre y mniey niebu krzywe
Góry y piękne wyspy podiechali,
Które wiek dawny nazywał szczęśliwe,
Y za pewną rzecz tak to udawali,
Że iem tak niebo beło przyiaźliwe,
Że zboża — pola, choć ich nie orali,
Y przez się grona dawały macice
Y niesprawione rodziły winnice;

36.

Że tam nie chybią — iako żywo — kłosy,
Że z dębów cieką dobrowolne miody,
Że Zephir tylko wieie, że w roskoszy
Bogate, zawżdy zielone ogrody;
Że przykrość latu odeymuią rosy,
Że w naygorętsze czasy zawżdy chłody;
Że tam być pola Elizyiskie maią,
Gdzie dobre dusze po śmierci mieszkaią.

37.

Tam Pani bieży: „Iuż — prawi — nie cknicie,
Niedługo koniec drogi mieć będziecie.
Wyspy od szczęścia nazwane widzicie,
O których baiek moc na waszem świecie.
Prawda, że żyzne — iako więc słyszycie,
Ale wieść przedsię więcey o nich plecie“.
To mówiąc, wprzód się do tey przybliżała,
Co się z dziesiąci pierwsza ukazała.