Z iednego drzewa figa niedoyrzała,
A druga wisi słońcem dowarzona;
Z iedneyże rózgi [iaki cud!] doyrzała
Śliwa wychodzi, z iedneyże zielona.
Gdzie napięknieyszy ogród, okazała
Winnica stoi bluszczem ogrodzona;
Na niey iagody: tu niedoszłe, rane,
Tu iako trzeba, tu wpół farbowane.
Ptastwo po drzewie wita miłe chłody
Uciesznem głosem, a niebo się śmieie;
Wiatr wolny czyni, że liście y wody
Dźwięk czynią wdzięczny — ale różnie wieie:
Mocniey dmie, kiedy z iednostayney zgody
Umilknie ptastwo, lżey zaś, kiedy pieie.
Lub to trafunek, lub kunszt, szły muzyki
To na przemiany, to w złączone krzyki.
Ieden, co pióra różnemi farbami
Pomalowane, a nos miał czerwony,
Wymusnąwszy się gładkiemi skrzydłami,
[Cud niesłychany!] rym śpiewał uczony
Y iako człowiek wymawiał słowami
Zrozumianemi, tak beł wyćwiczony;
A wszystkie ptastwa pilnuiąc, milczały,
Wiatry ucichły y pieśni słuchały: