Śmiała się na to, ale nie przestała
Przeglądania się y zwyczayney wzrzędy.
A skoro w warkocz włosy powiązała
Y ich pieszczone powściągnęła, błędy,
Krótsze skręciwszy, w pierścienie zebrała.
Y pięknych kwiatków natknęła w nie wszędy
Do przyrodzonych swych liliy włożyła
Pielgrzymki róże y rąbek stuliła.
Nie tak pięknych barw niezliczone roie
Paw na oczastem pierzu ukazuie,
Y złota tęcza krzywe koła swoie
Nie tak pięknemi farbami maluie
Ale nad wszystkie taśmę waży stroie,
Którey — choć naga — nigdy nie zdeymuye;
Sama ią swemi rękami utkała,
A z różnych nici postawę snowała.
Pieszczone gniewy, nieszczyre odmowy,
Prętkie iednania, miękkie całowania,
Ucieszne śmiechy, łagodne rozmowy,
Krople słodkich łez, ucięte wzdychania;
To wszystko razem puściła w osnowy
Y mkłem czyniła czółnkiem przetykania:
Z takowych nici y z takiego pasma
Beła kochana Armidzina taśma.