Brzydziszli się mną y pociechę iaką
Stąd czuiesz — smaku zażyway swoiego,
Zdrów się ciesz; znam się, y iam beła taką,
Nienawidziałam narodu twoiego,
Ciebie samego! Czyniłam wszelaką
Pilność o skazie rodzaiu waszego;
Poimałam cię, zawiodłam cię ieszcze
Daleko boiów, w dziwne iakieś mieysce.
Przyday to, co ty za nawiętszą szkodę,
Y krzywdę kładziesz, żem cię do miłości
Chytrze na swoię zwabiła urodę;
Oszukanie to, wielkie to chytrości:
Dać sobie zebrać panieństwa iagodę,
Uczynić kogo panem swey gładkości
Y — nie iednemu odmowną dawnemu
Miłośnikowi — darować nowemu.
Niechże za zdrady y za moie winy.
Słusznie od ciebie cierpię to karanie.
Że ato moie opuszczasz krainy,
W którycheś przedtem takie miał kochanie.
Iedź, nie wściągam cię, masz swoie przyczyny,
Spiesz się na wiary naszey zepsowanie.
Co mówię, naszey? Ciebie, ach! nieboga,
Ciebie, ach! mieć chcę samego za Boga.