Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/176

Ta strona została przepisana.
62.

Ona przyszedszy ku sobie, wzrok smutny
Po pustem brzegu w koło obracała.
„Y takci iechał, y tak — prawi — chutny
Uciekł, choć widział, kiedym omdlewała!
By wżdy beł trochę poczekał okrutny,
Y ratował mię, kiedym umierała.
A ia go przedsię szalona miłuię?
Y patrzę za niem y brzegu pilnuię?

63.

Cóż tu po płaczu? Trzeba nań inszego
Sposobu szukać; póydę za niem śladem,
Naydę go w piekle, naydę go skrytego
Naygłębiey w ziemi [z takim mówi iadem].
Wydrę mu serce y ćwiertowanego
Powieszę w polu; niech będzie przykładem
Inszem okrutnem. Będę się srożyła
Nad niem!... Co plotę? rozumem straciła?

64.

W ten się czas beło, nędzna dziewko, srożyć,
Kiedyś go miała u siebie w więzieniu;
Teraz iuż nie wczas, iuż go trudno pożyć!
Hamuy się w gniewie, hamuy w utrapieniu.
Bądź co bądź, ia chcę dowcipu przyłożyć,
Chcę się poczuwać w moiem obelżeniu.
Twoia to krzywda, gładkości wzgardzona,
Ty się tego mści, żeś tak znieważona.