Ieszcze woiuie przez swoie hetmany,
Wspaniały w sercu y poważny w mowie.
Y monarchiey z wielu państw zebrany
Ciężar nie cięszki ieszcze iego głowie;
Z Afryką, w drobne rozdzieloną pany,
Na iego imię drżą mali królowie;
Dalecy mu się Indowie kłaniaią,
Ci lud na woynę, ci trybuty daią.
Taka możnego króla beła siła,
Gdy woyska w pole wysyłał zebrane,
Bo go francuska potęga trapiła,
Y szczęście iemu dawno podeyrzane.
Tam też Armida przyszła y trafiła
Prawie, gdy woysko miało być pisane
W przestronem polu, kędy nad pięknemi
Łąkami — iezni miiali z pieszemi.
Król w maiestacie wyniosłem, na górze
Siedział, na który wchodzono stopniami.
Baldekin złoty, rozpięty na sznurze
Wisiał, drogiemi tkany iedwabiami;
Ten miał nad sobą, sam zaś beł w purpurze,
A drogi deptał złotogłów nogami.
Z miękkiey bawełny zawóy wity w koło
Zdobił mu skronie y wesołe czoło.