Ia mu łeb utnę y strzymam to cale,
Iuź może prętkiey pewien bydź swey zguby“.
Tak w ten czas mówił Adrast śmiały, ale
Nie mógł mu wytrwać Tyzafern tey chluby:
„A tyś kto?! — prawi — który tak zuchwale
Mówisz przy królu, przy nas, chłopie gruby!
Milczą tu drudzy, choć mężnieyszy. A ty
Tak się skoro wprzód wymykasz przed swaty“.
Odpowie Adrast: „Ia nie mówię wiele
Y daremnych słów nierad puszczam z gęby,
Ale by nie tu, nie rzekłbyś tak śmiele,
Y po ziemibyś pewnie zbierał zęby“.
Szli do gorszych słów, ale król na czele
Ukazał z gniewu pomarszczone wręby
Y kinął na nich. Potem rzekł Armidzie:
„Masz męskie serce przy panieńskim wstydzie;
O piękna panno, y godnaś, aby ci
Oba urazy swoie darowali.
Y do tey pomsty od ciebie użyci,
Zgodnie swe siły na to obracali.
Y wy rycerze mężni, niepożyci,
Lepiey żebyście te gniewy chowali
Na tego zdraycę“. Oni wtem królowi
Y iey mówili, że beli gotowi.