Karzeł z Ubaldem, skoro go zoczyli,
Tak przyiaciela poznali dawnego.
Zaczem go oba chętnie pozdrowili
Y wzaiem beli witani od niego.
Wtem obróciwszy oczy w oney chwili,
Do bohatyra życzliwe młodego,
Tak począł. „Ciebie tak późney godziny
Czekam, a powiem — dla którey przyczyny.
Iakiegom zażył dla ciebie starania,
Y com uczynił w twey własney potrzebie —
Ci wiedzą, którzy z mego rozkazania,
Przez wielki się bród pławili dla ciebie.
Słuchayże mych słów, różnych od śpiewania
Zdradliwych syren, a miey ie u siebie,
Póki cię inszy mową świętobliwą
Nie naprowadzi na drogę prawdziwą.
Nie w miękkiem pierzu, rycerzu wspaniały,
Między paniami sława ma mieszkanie,
Ale na wierzchu barzo przykrey skały,
Gdzie nie postoi nigdy próżnowanie.
Kogo roskoszy sprosne uwikłały,
Kto nie pracuie, ten iey nie dostanie.
A ty, będąc ptak wysokiego lotu,
Chcesz się niskiego w dole trzymać płotu?!