Twarz ci wyniosłą natura stworzyła,
Y siły do prac y serce gotowe;
Myśl ci wspaniałą, wysoką sprawiła,
Abyś szedł wzgórę, przez śrzodki takowe;
Gniew w cię gorący y prętki włożyła,
Nie żebyś go miał na zwady domowe
Y na rosterki między swemi użyć,
Albo niem żądze, y bezrozumney złużyć:
Ale żebyś weń dobrze uzbroiony,
Nieprzyiacioły potężniey woiował
Y żebyś, większą siłą opatrzony,
Chciwość y żądzą niezbędną hamował.
Przeto go obróć, na coć pozwolony;
Niechby iem twóy wódz y starszy szafował.
Ten będzie wiedział, kiedy go popuścić,
Kiedy go wściągnąć, kiedy go nie puścić“.
Tak mówił starzec w powagę ubrany,
A on się wstydził y wzrok na dół schylił,
Bo tak rozumiał, że one przygany
Nań się ściągały: iakoż się nie mylił.
Obaczył starzec, że beł zasromany
Y że się w niem wstyd coraz bardziey silił:
„Nie wstydź się; — prawi — na tey tarczy, synu,
Uyrzysz wielką część przodków twoich czynu.