Za piechotą iuż ieznych postawiono,
Żeby ią we złem razie posilali;
Potem w krzykliwe trąby uderzono,
A strzelcy zatem wraz następowali.
Z woiennych także strzelby wież puszczono,
A z muru gęsto poganie spadali:
Ten zdechł, ten ranny na dół leci z gury,
Coraz mniey maią swych obrońców mury.
W przód Francuzowie pod mury skoczyli
Z wielką ochotą z swemi chorągwiami;
Y tarcze wszystkie do kupy złożyli
Y tak ie sobie nieśli nad głowami.
Drudzy, aby się kamieniom bronili,
Za dębowemi idąc zasłonami,
Pod przekopy się coraz podmykali,
Aby ie równo z ziemią wyrównali.
Przekopy mieyskie wód w sobie nie miały
Y — iako trzeba — suche beły na dnie,
A choć się zbytnie głębokie bydź zdały,
Ziemia, chrust, kamień wyrównał ie snadnie.
Napierwszy głowę odkrył Adrast śmiały
Y pod mur z długą drabiną przypadnie,
Po którey z wielką przewagą wstępował,
Ani go srogi, twardy grad hamował.