Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/229

Ta strona została przepisana.
44.

Z wielu drzew y sztuk subtelnie spoiona,
Iednem się ciałem wielka wieża staie;
Z niey balka spodkiem w twarde obleczona
Żelazo, końcem twarde razy daie;
Z pośrzodku zaś most — blisko podemkniona —
Kładzie na muru ostateczne kraie;
A wierzchem mnieysza wieża z niey wychodzi
Y niewymownie nieprzyiaciół szkodzi.

45.

Gdziekolwiek równa droga się nayduie,
Bez wielkiey pracey, bez wielkiego trudu,
Snadnie na gęstych kołach postępuie,
Pełna rynsztunków y zbroynego ludu.
Woysko się cieślów prętkości dziwuie,
Co żywo bieży do nowego cudu.
Potem dwie mnieysze wieże zbudowali,
Na które z wielkiey wizerunki brali.

46.

Ale tem czasem nie mogły być tayne
Te u ostrożnych roboty poganów,
Co straży — murów wysokich zwyczayne —
Mogły z swych przeyrzeć baszt do Chrześcianów.
Patrzali, kiedy tramy niezwyczayne
Wieziono w obóz, dla wież y taranów,
Y kiedy ie iuż skończono, widzieli;
Lecz iakie beły, trudno poznać mieli.