Na murze beł świerk wielki postawiany,
Który wprzód masztem u okrętu bywał,
Na którem wielki, poprzek zawieszony
Tram okowany stalą — odpoczywał
Y wzad miąższemi linami ciągniony,
Y popuszczony, mocnych wież dobywał;
Y to się wracał, to zaś drugiem razem
Tłukł ie twardem łbem okrytem żelazem.
Tak Chrześciańską wieżę pędem srogiem
W on czas uderzył ieden raz y drugi,
Że zakowanem potłuczona rogiem,
Gwoździami zbite rospuściła fugi.
Nadbladło wewnątrz żołnierzom ubogiem,
Ale wskok z wieże drąg wyparli długi
Z kosami, które liny ucinały,
Które wielki tram u masztu trzymały.
Iako kiedy więc od góry odwali
Wiek sztukę skały, lub wiatry szalone,
Cokolwiek zaymie — stłucze y obali,
Y las, y domy, y bydło zamknione:
Tak w ten czas właśnie tram okrutny wali
Ludzie, rynsztunki, wierzchy potłuczone.
Wieża wysoka kilkakroć zadrżała,
Trzęsły się mury y ziemia huczała.