Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/243

Ta strona została przepisana.
86.

Ogień od wiatru poszedł obrócony,
Na płótna, które podnieśli poganie
Y suche czyny y miękkie obrony
Zrze, że ich szczętu w krotce nie zostanie.
O wielki wodzu, od Boga strzeżony,
O Bogu miły, pobożny Hetmanie!
Tobie posłuszne niebo y życzliwy
Wiatr idzie na dźwięk twey trąby krzykliwy.

87.

Lecz Izmen widząc, że się za wiatrami
Przeciwko niemu udały płomienie;
Chce niezbożnemi swemi naukami
Przymusić gwałtem wiatr y przyrodzenie.
Y między dwiema na murze wiedmami
Straszliwy, w czarne ubrany odzienie,
Stał — Plutonowi podobny srogiemu,
Między iędzami dwiema stoiącemu.

88.

Iuż czarnoksiężnik począł beł ponury
Szemrać swe klątwy zwykłemi sposoby;
Iuż się powietrze mięszało y w chmury
Szło słońce z pierwszey złupione ozdoby;
Wtem kamień wielki, co beł częścią gury
Wypchniony z wieże wypadł oney doby
Y tak ugodził, że wszystkich zarazem
Rozcisnął kości y krew iednem razem.