Gdy się tak na mur lud piął natarczywy
Y tamta strona mężnie się broniła —
Siedmkroć Klorynda wyciągnęła krzywy
Łuk swóy i siedmkroć także go spuściła.
A ile swych strzał wypchnęła z cięciwy,
Tyle ich we krwi w on czas omoczyła
Przednieyszych wodzów, nie gminu podłego,
Strzegąc się — harda — celu niegodnego.
Tyś, o angielski młodszy królewice,
Pierwszy beł, któryś dostał od niei rany;
Iednoś co głowy z dębowey tarcice
Wychylił trochę, którąś beł odziany.
Przez pancerzowey nity rękawice
Przebił ci rękę prawą bełt pierzany,
Tak, żeś ustąpić z placu musiał pręcey,
Mniey bólu czuiąc, ale gniewu więcey.
Klotareusa, gdy lazł po drabinie,
Pod murem — grabię trafiła z Ambozy;
Obiema z piersi przebitych krew płynie,
Obu umarłych niesiono w obozy.
Kiedy wielkiego tarana na linie
Rupert wyciągał y spuszczał powrozy —
Odniósł w ramieniu strzałę, którey z ciała
Część wyrwał, a część z żeleścem została.