Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/256

Ta strona została przepisana.
17.

Wtem miecz na sznurze puścił uwiązany,
A sam Tankreda podpadł w rączem skoku.
Toż czynił Tankred y tak opasany
Wzaiem ten y ów, pomykali kroku.
Nigdy tak mocno Alcyd zawołany,
Anteusowi snadź nie ścisnął boku,
Iako się w ten czas różnemi węzłami
Ci żylistemi ściskali rękami.

18.

Ten beł onemu koniec zapasowi,
Że oba ziemię bokiem uderzyli,
Lecz się zdarzyło, szczęściem Argantowi,
Że lepszą rękę wolną w oney chwili —
Lewą miał w spodku. A zaś Tankredowi
Prawa uwięzła. Ale się po chwili —
Widząc, że mu tak Cyrkaszczyk beł srogi —
Wymknął y stanął na ziemi na nogi.

19.

Ten wstaie późniey, y niż wstał, nieznośnie
Cięszki raz nań spadł z góry bez obrony.
Lecz iako się wraz wierzch wysokiey sośnie
Schyla y wznosi, gdy dmą Aquilony:
Tak go iego moc dźwiga, gdy żałośnie
Zda się, że na dół leci pochylony.
Wtem oba na się mocno przycinali,
Y sztuk szermierskich więcey nie patrzali.