Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/258

Ta strona została przepisana.
23.

Y lewą ręką prawey pomagaiąc,
Cięszki raz spuszcza z obu rącz zarazem,
Y zastawiony gwałtem przymuszaiąc
Miecz — miia, daley sięgaiąc żelazem.
On srodze z żebra na żebro spadaiąc,
Kilka ran zaraz iednem czyni razem.
Ieśli się Tankred nie bał, serce żywe
Y z przyrodzenia nie beło lękliwe.

24.

Znowu Cyrkaszczyk tnie nań bez obrony,
Lecz na wiatr poszła siła y gniew mściwy,
Bo się razowi Tankred postrzeżony
Umknął y w stronę uskoczył skwapliwy.
Sameś ciężarem padł swem obalony,
Y z tey miaryś beł, Argancie, szczęśliwy,
Żeś sam przyczyną sobie beł swey zguby,
Y nikt z padnienia twego nie ma chluby!

25.

W ten czas rozszerzył rany bok otwarty,
Z których gorącey krwie ciekły strumienie,
Ale na ziemi, lewą ręką wsparty,
Przedsię się bronił klęcząc na kolenie.
„Podday się, nie bądź tak bardzo uparty!“
— Miękkie zwyciężca maiąc przyrodzenie —
Woła nań. Ale nic nie odpowiadał,
Owszem mu milczkiem ranę w kostkę zadał.