Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/269

Ta strona została przepisana.
56.

A my wtem mieysca niżey położone
Z góry będziemy szkodzić kamieniami,
Y ku Grobowi drogi obrócone.
Trudnić z wysoka gęstemi strzelbami“.
Takiemi serca Soliman strwożone
Swego rycerstwa wspierał nadzieiami.
Tem czasem Wafryn między egipskiemi
Błąkał się woyski nieprzyiacielskiemi.

57.

Do przeciwnego woyska szpieg obrany,
Samem wieczorem wyiechał za bronę.
Y nie gościńcem — skryty y nieznany —
Ale polami biegł całą noc onę.
Ieszcze dzień na świat nie wchodził rumiany,
Kiedy budowną minął Askalonę;
A kiedy Phebus w południe swe wozy
Wegnał, Egipskie obaczył obozy.

58.

Widział tak wiele namiotów rozbitych,
Chorągwi różnych y grotów straszliwych;
Słyszał tak wiele muzyk rozmaitych,
Bębnów, cymbałów y surm przeraźliwych,
Głosów wielbłądzich y wieżami krytych
Ogromnych słoni y koni krzykliwych,
Że rzekł: „Wszystkę tu Azyą ruszono,
Wszystkę tu w kupę Afrykę zwiedziono“.