Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/270

Ta strona została przepisana.
59.

Obozowi się pierwey przypatruie,
Ieśli go przykop y wał iaki broni.
Potem dróg skrytych więcey nie nayduie,
Ani od ludu zgromadnego stroni,
Ale gościńcem przestronem kieruie,
Z nikiem się z bliska rozmowy nie chroni.
O każdego się bespieczny ociera.
A śmiałem czołem chytrych mów podpiera.

60.

Y to tam, to sam po obozie chodzi
Przez różne place, różne stanowiska.
Stroiom y koniom y rycerskiey młodzi
Przypatruie się y wie ich przezwiska.
Ale na więtsze ieszcze rzeczy godzi:
Bada taiemnic co nayskrytszych z bliska;
Tak długo chodzi, to tu, to owotu,
Aż hetmańskiego trafił do namiotu.

61.

Y zayrzał płótna trochę rozprótego,
Skąd oną dziurą beł mały słychany
Głos z hetmańskiego pokoiu dalszego,
Gdzie przednie tylko przypuszczano pany;
Tak że od tego — co się do tamtego
Mieysca przystąpił — mógł bydź zrozumiany.
Wafryn tam idzie, wrzkomo się zabawia
Czem inszem, wrzkomo namiotu poprawia.