Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/273

Ta strona została przepisana.
68.

A przeciwko niey — widzi, że dumaiąc
Ani tchnie Adrast, ani okiem ruszy:
Tak w niey utopił y wzrok y myśl, daiąc
Obrok zgłodniałey pożądany duszy.
Ale Tyzafern raz na nię patrzaiąc,
Raz nań — to gniewem, to się żądzą suszy
Y na odmienney twarzy, to miłości,
To wściekłey daie znak zapalczywości.

69.

Altamor zasię [nie tak iako owi]
W onemże kole z pannami żartował.
Y wódz nie puszczał błędnemu zmysłowi,
Ale ostrożnie źrzenicą kierował:
Czasem do ręki chciwemu wzrokowi,
Czasem do twarzy, czasem rozkazował
Do piersi, tam gdzie cienkie bawełnice[1]
Dróg pozwalały w skryte taiemnice.

70.

W ten czas się zdało chytrey białogłowie
Dopiero odkryć wyciągnione czoło.
Y temi słowy nagle się ozowie,
Śmieiąc się na nich y patrząc wesoło:
„Pomnę na chluby, o zacni panowie,
Was wszystkich, coście zasiedli tu koło.
Y czekam od was pomsty obiecaney,
Iakoście rzekli — pomóżcie stroskaney“.

  1. bawełnica 3, 18, 8; 14, 67, 1; 19, 69, 7; 113, 1 — suknia lub materya bawełniana.