Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/274

Ta strona została przepisana.
71.

Odpowie Adrast: „Czemu tę urodę
Psuiesz frasunkiem, pani, bez potrzeby?
Rynaldów ci łeb pewnie dam — y nieby
Iasnemi świadczę, że cię nie zawiodę.
Ieśli też wolisz, o królowa, żeby
Beł raczey żywy — więźniem go przywiodę“.
Tak się Indyan chlubił w oney dobie,
A drugi milczał, a gryzł się sam w sobie.

72.

Do Tyzapherna potem wzrok życzliwy
Obróci: „A ty co mówisz?“ pytaiąc.
On iey odpowie: „Ia którym leniwy,
Za tem twem strasznem, zlekka postawaiąc,
Póydę z daleka“. To mu tak dotkliwy
Dał sztych na on czas, z niego przeszydzaiąc.
Ozwie się Adrast: „Ten który się boi,
Słuszna — powiada — że zdaleka stoi“.

73.

Tyzaphern na to, hardą trzęsąc głową,
Powie, za miecz się nagle uchwyciwszy:
„Rzeczą tu trzeba mężnem być — nie mową,
O bohaterze, coś to nastraszliwszy!
Y kiedyby mi nie szło o królową,
Dałoby się znać, kto z nas boiaźliwszy“.
Porwie się Adrast, ale uprzedziła
Y między nie się Armida włożyła: