Takżem się szukać moiego wykradła
Pana, na srogiey rany uleczenie,
Którą mi zadał, ale mię opadła
Kupa żołnierstwa, chcąc mię wziąć w więzienie.
Dobrzem na ten czas ziemie nie przepadła,
Tolim iem zbyła między leśne cienie,
Gdziem z wielkiem — licha pasterka — niewczasem
Chwilę mieszkała między głuchem lasem.
Lecz żądza, która mię beła minęła
Z strachu, y serce zasię orzeźwiało.
Y w pierwszą drogę znowum się zawzięła,
Ale mię gorsze nieszczęście potkało.
Dopierom tam iuż — nieboga — zginęła,
Bo mię rozbóystwo w drodze poimało
Łotrów egipskich, którzy bez przekazy
Hetmanowi w dar wiedli mię do Gazy.
Ten, kiedym mu zaś o swem powałaniu
Y o swem stanie wszystko powiedziała,
W wielkiem mię zawsze miał poszanowaniu,
Y kazał, żebym z Armidą mieszkała.
Takem kilkakroć beła w poimaniu,
Kilkakroć wolna. Patrz, com wycierpiała;
Lecz nie raz wzięta, nie raz wyzwolona,
W pierwszem zostawam pęcie zniewolona.