Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/285

Ta strona została przepisana.
104.

Nad Argantowem ciałem nieszczęśliwa
Erminia się na ten czas bawiła.
Kiedy ią głosu przykrego pierzchliwa
Prawie w pół serca strzała uderzyła.
Na Tankredowe imię ledwie żywa,
Ku Wafrynowi konia obróciła.
Y widząc iego twarz, iako trup zbladła,
Y iuż nie zsiadła, ale z konia spadła.

105.

Niehamowane łzy nań wylewała
Y smętne głosy z wzdychaniem zmięszane:
„Po coś mię tu, zła Fortuno, zagnała?
O złe widzenie, o niespodziewane!
Takem cię długo, miły móy, szukała,
Żem cię nalazła na swą cięższą ranę.
Lecz co się z tego nalezienia chlubię?
Kiedy nalazszy, zarazem cię gubię.

106.

Nigdybym beła temu nie wierzyła,
Byś miał bydź kiedy przykry memu oku;
A terazbym się rada oślepiła,
Tak żałosnego strzegąc się widoku.
O piękna twarzy, iakoś się zmieniła!
O piękne oczy, o wesoły wzroku,
Gdzie się, ach, wdzięczne twe światło podziało,
Które naytwardsze serca przerażało?